Myśląc o trudnych decyzjach zawodowych, przychodzą mi do głowy dwie. Długo się zastanawiałam, która z nich była bardziej trudna… ale doszłam do wniosku, że obie były przełomowe. Dlatego dziś opowiem Wam o dwóch strategicznych i ważnych momentach w moim życiu zawodowym.

Pierwszy – to przeprowadzka z Warszawy do Olsztyna. W Warszawie mieszkałam 6 lat. W tym czasie założyłam firmę, prowadziłam atelier na Paryskiej 6 na Saskiej Kępie, szyłam na miarę dla stałych klientek, stworzyłam kolekcję ubrań – wieczorowych i codziennych – które sprzedawałam stacjonarnie i online. W tych kolekcjach pojawiały się też swetry.


Atelier w Warszawie Paryska_6


Moje warszawskie klientki w sukniach szytych na miare

Decyzja o przeprowadzce była natury prywatnej. Na początku nie miałam konkretnego pomysłu, co mogę robić w Olsztynie. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Pomyślałam sobie, że życie prywatne jest trudniej poukładać niż znaleźć nową pracę. Zaryzykowałam. Zaczęłam rozwijać sklep internetowy i stopniowo powiększać kolekcję swetrów.


Atelier na Kuronia


Atelier na Kuronia

Druga decyzja – to ta, by po pożarze nie zamykać firmy. To był moment, w którym mogłam powiedzieć: „Mam dość”. Ale coś we mnie mówiło, że muszę spróbować jeszcze raz. I to była dobra decyzja. Pomogli mi wtedy ludzie. Różni – przyjaciele, rodzina, znajomi i zupełnie obcy, których jakoś poruszyła moja historia. Znalazłam wtedy malutki, 15-metrowy lokal na Partyzantów – i właśnie tam zaczęłam wszystko od nowa. Mówili, że powstałam jak Feniks z popiołów. Coś w tym było. Ci, którzy byli wtedy przy mnie, widzieli, jak ogromne to było wyzwanie.


Spalone atelier na Kuronia


Atelier na Partyzantów gdzie przeniosłam się po pożarze

Wiem jedno: nigdy nie wolno się poddawać. Trzeba słuchać serca – ono zawsze prowadzi we właściwą stronę.